nasza galeria
artysci
sztuka w Lodzi
architektura
linki
kontakt


pagerank


PARTNERZY

archiwum

Wyszukaj z Google

 

powrót

Kto w pierwszej dziesiątce?

Anka Leśniak

Czy rocznik 2008 to dobry rocznik? Powszechnie znany jest pogląd, że wino czym starsze tym lepsze, ale wiadomo też, że jeśli winogrona dorastały w niekorzystnych warunkach atmosferycznych, to nic nie pomoże. A może się zdarzyć tak, że młode wino jest całkiem smaczne, i potrafi uderzyć do głowy. Czy tak samo porażają prace dyplomantów łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych prezentowane obecnie w Muzeum Włókiennictwa?

Coroczne wystawy w tym miejscu najlepszych dyplomów z ASP w Łodzi, to już tradycja.
Prezentowane są prace ze wszystkich wydziałów Akademii – studentów Tkaniny i Ubioru, Wydziału Form Przemysłowych i Architektury Wnętrz, Grafiki i Malarstwa oraz studentów Edukacji Wizualnej. Same nazwy już wskazują, że przekrój dyscyplin, które obejmuje wystawa jest szeroki. Z każdego wydziału swoje prace pokazuje kilka bądź kilkanaście osób. Nie sposób więc opisać wszystkie realizacje ani też porównać je ze sobą, stosując wspólne kryteria. Inne cele ma przecież kolekcja ubiorów czy projekt sofy niż prace typu malarstwo, rzeźba czy instalacja. W przypadku dwóch pierwszych oprócz interesującej formy liczy się również ich funkcjonalność, możliwość przystosowania wzorów do powszechnego użytku. W trzech ostatnich ważne jest przede wszystkim to, czy są w stanie poruszyć odbiorcę, czy tez wywołać refleksję na temat otaczającej rzeczywistości. Można zadać pytanie czy te właśnie prace zaskakują interesującą formą, a jednocześnie czy są komunikatem, który trafia do współczesnego odbiorcy?

Wśród gąszczu dyplomów niewątpliwie poprawnych warsztatowo, które jednak w sporej większości powstać by mogły kilkadziesiąt lat temu wyłowić można 10 realizacji na pierwszy rzut oka intrygujących, zwracających na siebie uwagę. Są to prace, które z pewnością nie mogłyby zaistnieć za czasów Strzemińskiego ani Starczewskiego, odnoszące się do tej rzeczywistości, wygenerowane z jej realiów i problemów, używające współczesnego jezyka sztuki.

Przy wejściu do sali na 3 piętrze na kilku stolikach prezentowana jest praca Justyny Chorążak. Tytuł pracy dyplomowej „Studium postaci” niczym nie zaskakuje. Na wystawie pokazany został aneks do dyplomu wykonany w pracowni Grzegorza Przyborka. Postać została rozbita na niewielkie kostki-sześciany. Na każdym boku widzimy jej fragment. Z tych fragmentów możemy próbować złożyć całość, jednak nie jest to proste, a może w ogóle niemożliwe. Praca wykonana w konwencji zabawki, układanki z klocków, dotyka problemów współczesnego człowieka, który często musi spełniać wiele funkcji, ról, a w efekcie traci wizję siebie i swoją tożsamość.

Uwagę zwraca też instalacja Rafała Kolińskiego „Człowiek witruwiański a człowiek współczesny”, składająca się z wiader położonych na podłodze galerii wysypanej ziemią. W wiadrach zatopione zostały organiczne kształty, które mogą kojarzyć się z fragmentami ciała. Ustawione w szeregach wiadra nasuwają skojarzenia z odpadami produkcyjnymi, jednocześnie budzą wizję szpitala z horroru, rzeźni, laboratorium. Patrząc na pracę podskórnie odczuwamy, że czai się tu jakieś niezdefiniowane zło. Poruszając kwestie ekspozycyjne praca Kolińskiego jest przykładem na to jak instytucja wystawiennicza w „dobrej wierze” potrafi zepsuć dzieło artysty. Żeby zabezpieczyć instalację przed nieuważnymi zwiedzającymi obłożono ją z 4 stron masywnymi, muzealnymi barierkami, które bardzo ingerują w formę i przeszkadzają w oglądaniu pracy.

Radosław Bakanow twórczo i ironicznie podszedł do pojęcia tkaniny. Pracę wykonał w pracowni Dywanu i Gobelinu. Oba pojęcia brzmią dostojnie, kojarzą się z luksusem i „pompą”, np. z arrasami wawelskimi. Bakanow swoje prace zatytułował: „Aspekt moralny polowania w konfrontacji człowiek – zwierze”. W tym wypadku treść zyskała przewagę nad użytkowym celem pracy, a wybór gobelinu jako medium, jeszcze zaakcentował znaczenia tej realizacji. Tkaniny działają dużo lepiej niż prezentowana obok nich grafika Bakanowa dotycząca tego samego tematu.

Warto też przyjrzeć się dwóm pracom opartym na przenikaniu się kształtów. Maria Skrzypińska w pracy „Między jawą a snem” odrealnia prywatną przestrzeń – pokój, pracownię? Nakłada na siebie kolejne kadry, przesuwa fragmenty kadru, tworząc tym samym nierzeczywistą przestrzeń. Michała Wasilewskiego fascynuje miasto. W cyklu tkanin drukowanych pokazał jego zjawiskowość, ulotność momentów, odbić i złudzeń jakie dostrzegamy na szybach jadącego tramwaju, ruch, grę świateł, relację między miastem w nocy i miastem za dnia.

Intryguje malarstwo Karoliny Grzyb. Artystka zestawia w nim trzy poetyki. Ekspresyjny gest, collage i obraz -obiekt. Jej płótna wyglądają jak mury, które ktoś oblał farbą. Spod zacieków wyzierają fragmenty zdjęć – ludzkich postaci, anonimowego tłumu. W tej pracy poruszającej problemy egzystencjalne intrygują małe płócienka, pokryte słodkimi piankami.

Praca Karoliny Żmijewskiej wygląda jak instalacja – podszyta lekką ironią wobec świata współczesnej sztuki. Już z daleka zwracają uwagę fotografie postaci Wilhelma Sasnala – zbliżenie twarzy, jednym słowem ujęcia w konwencji gwiazd pop, wielkich sław. Po przeczytaniu informacji dowiadujemy się jednak, że jest to projekt gazety codziennej z dodatkiem kulturalnym. Mamy więc do czynienia w tym wypadku z ciekawą sytuacją, kiedy praca zaczęła żyć niezależnie od pierwotnych zamierzeń autorki i wygenerowała w kontekście sytuacji we współczesnej sztuce polskiej nowe treści.

Czy biżuteria może być medium sztuki współczesnej? Takie nadzieje rokuje praca Oliwii Kuczyńskiej – drugie życie przedmiotów. W zaprojektowanej przez siebie kolii artystka łączy stare zegarki, o różnorodnych formach i kształtach. Każdy z nich już swoje przeżył, poprzez lata nabył „duszę”. Artystka pokazuje również bransoletkę(?), spinki(?). Przedmioty te mają swoje zastosowanie, ale nie to w nich jest najważniejsze. Intrygują swoją dziwnością, tajemnicą i tym, że nie od razu oczywiste jest co z nimi można zrobić.

Z projektów odzieży uwagę zwraca kosmiczna kolekcja Emilii Marczak „Ad Astra”. Może czasy fascynacji podbojami kosmosu już minęły, ale w nasze życie coraz silniej ingeruje technologia, genetyka, nowoczesna medycyna. W ludzkie ciała wszczepiane są implanty i protezy. Może już jesteśmy w pewnym stopniu cyborgami? Ale jednak jeszcze cały czas ludźmi, o czym świadczą materiały, z których wykonana została kolekcja – rozpoznajemy tu włóczkę, materiały tkane, a nie np. lateks czy ortalion, który uznalibyśmy w pierwszym skojarzeniu za odpowiednie do takiej kolekcji.

Uwagę przyciągają swoją formą również meble Agaty Skibińskiej. Oparte na module oscylują na granicy między geometryczną siatką a organicznym kształtem. Ich kształt przypomina rzeźbę, która wchodzi w relację z otaczającą przestrzenią. Widać tu dalekie, ale jednak reminiscencje rzeźb Katarzyny Kobro i form Hansa Arpa.

Po obejrzeniu ekspozycji po raz kolejny pojawiło się mojej głowie pytanie. Co z absolwentami, których prace rokują nadzieję na karierę artystyczną? Dizajnerzy mają swoje środowiska, jednak pytanie co z artystami z łódzkiej ASP którzy postawią na tzw. „sztukę czystą” - używając terminu oddzielającego tę praktykę od sztuki użytkowej, który w obliczu obecnych działań artystycznych stracił swoją ostrość. Jednak nadal wyczuwalny jest podział na sztukę projektowania wnętrz czy ubioru i sztukę która nie posiada funkcji użytkowych, a główną jej ambicją jest oddziaływanie na odbiorcę, wywołanie dyskusji, zadrażnienie, sprowokowanie do myślenia. Mając na myśli artystów, którzy zdecydują się przede wszystkim na tworzenie sztuki, a zyski z niej pozostawią na drugim planie, zastanawiam się jaką mają szansę wyjścia ze swoimi propozycjami poza jednorazową ekspozycję w Muzeum Włókiennictwa, jak mogą zaznaczyć swoją obecność na artystycznej mapie Polski? Oczywiście można tu przytoczyć stare przysłowie, że każdy jest kowalem własnego losu. Można też liczyć, że los oprócz talentu ześle także szczęście. Jednak jeśli artysta nie ma zdolności menadżerskich i nie dręczy każdego napotkanego galernika swoim cv, a w dodatku musi się jakoś utrzymać po skończeniu uczelni, powstaje pytanie, czy jego możliwości artystyczne muszą się zmarnować? Czy nikt go (jej) nie wesprze? Jeśli analizować dalej mechanizmy świata sztuki, to oczywiste wydaje się, że takimi duchami opiekuńczymi debiutujących artystów powinni być dyrektorzy centrów sztuki i miejskich galerii oraz profesorowie, których nazwiska znane są choćby w polskim świecie sztuki. Czy tacy ludzie w Łodzi są, a jeśli tak to czy spełniają tą funkcję? czy można liczyć ich wsparcie? Każdy młody łódzki artysta powinien na to pytanie odpowiedzieć sobie sam…i bogatszy o te refleksje zostać kowalem własnego losu.


Prace opisane w tekście:
Justyna Chorążak, promotor, prof. Grzegorz Przyborek
Rafał Koliński, promotorka prof. Aleksandra Mańczak
Agata Skibińska, promotor prof. Wojciech Wybieralski
Karolina Grzyb, promotor prof. Ryszard Hunger
Michał Wasilewski, promotorka prof. Krystyna Jaguczańska-Śliwińska
Emilia Marczak, promotor prof. Elżbieta Nawrocka-Staniecka
Radosław Bakanow, promotorka prof. Jolanta Rudzka-Habisiak
Oliwia Kuczyńska, promotor prof. Andrzej Boss
Maria Skrzypińska, promotorka, prof. Jolanta Wagner
Karolina Żmijewska, promotor, dr. hab. Sławomir Kosmynka

wystawa czynna do 10 lutego 2009