nasza galeria
artysci
sztuka w Lodzi
architektura
linki
kontakt


pagerank


PARTNERZY

archiwum

Wyszukaj z Google

 

powrót

Pszczyna jako miejsce działań artystów.

O idei Spotkań Artystycznych w Pszczynie, ingerencji artystów w tkankę miejską oraz ich odbiorze przez lokalną społeczność z Izabelą Cieszko - organizatorką wydarzenia, rozmawia Karolina Jabłońska.

Karolina Jabłońska: W lipcu w Pszczynie miały miejsce kolejne XI Spotkania Artystyczne, organizowane od kilku lat przez Pszczyńskie Centrum Kultury. Od trzech lat Ty i Stowarzyszenie Plessart jesteście współorganizatorami tej inicjatywy. Z materiałów towarzyszących Spotkaniom Artystycznym wynika, że wywodzą się one z plenerów malarskich. Od kiedy zaczęłaś współtworzyć to wydarzenie, zmienił się jego charakter. Działania artystów mają charakter intermedialny, powstałe prace ingerują w tkankę miejską, stają się elementem przestrzeni miasta. Jakie są obecne założenia, cele Spotkań Artystycznych w Pszczynie?

Izabela Cieszko: Plenery malarskie zaspokajają potrzebę zapisania piękna otaczającego nas świata. To naturalna potrzeba, niestety często ograniczona jedynie do wizualnej atrakcji. Dla mnie sens sztuki polega na tworzeniu rzeczy poruszających, pozwalających na przeżycie wyjątkowych doznań, uaktywnienie wielu poziomów wrażliwości. Ważne jest dla mnie wychodzenie ze sztuką do odbiorcy, konfrontowanie z sytuacjami osobliwymi, pozornie niezrozumiałymi, zmuszanie do poszukiwań w nieznanych rejonach. To ma sens, szczególnie dziś, kiedy społeczeństwo jest tak podatne na wdzięki muz zatrudnionych dla potrzeb reklamy. Odbiorca posiada umiejętności odczytywania kodów, jakimi posługuje się artysta, ale jest zbyt wygodny, żeby chcieć. Sztuka więc w przeciwieństwie do reklamy czy mediów nie stanowi codzienności tzw. zwykłego człowieka. Staram się wzbogacić charakter Pszczyńskich Spotkań Artystycznych. Nie wykluczam żadnej formy aktywności twórczej. Zależy mi na różnorodności działań i ich ekspansji w codzienność mojego ukochanego miasta. W tym roku w Spotkaniach udział wzięło 10 artystów z różnych miast Polski.

K.J.: Czy mogłabyś opowiedzieć o realizacjach powstałych w czasie tej edycji? Gdzie je można spotkać? Jakie to są prace?

I.C.: Paulina Poczęta wykonała pracę z cyklu "Lekcja skarpet" (technika własna, "schodzone", przetarte skarpety, nić, fotografia czarno-biała, styropian, drewno, farba; miejsce - witryna pasmanterii przy ul. Bolesława Chrobrego).
Zbieranie prawie dziurawych skarpet i szycie z nich obrazu z pozoru wydaje się śmieszne, jednak powstała piękna praca, malarska i poetycka. Paulina widzi siebie jako "kustosza codziennych zmagań, spojrzeń pod nogi, podnoszenia upuszczonego". Małe rzeczy w naszym życiu mogą świadczyć o jego jakości. Co potrafimy dostrzec, docenić? Z czego możemy się ucieszyć?

Praca Mariana Stępaka "Przemieszczenia" to działanie pomiędzy akcją i instalacją. Artysta wykorzystał sztuczne kwiaty zebrane na cmentarnych śmietnikach w Pszczynie oraz drukowane wizytówki "Pszczyna – spójrz pod nogi".

Czasami jest tak, że niedowierzam artyście – nie rozumiem. Byłam w biegu, zupełnie nieprzygotowana, a przede mną wyrósł kwiat i przeczytałam wizytówkę. Zaskoczyło mnie to, wzruszyło i dziś, jak to sobie przypomnę, też mam gęsią skórkę. Kwiat był z cmentarza, na którym leżą: moja Babcia, Dziadek i ukochana Ciocia, która opowiadała mi o "utopkach", kiedyś razem zrywałyśmy kwiaty... Nie myślę o nich. Dlaczego? Przecież nie zapomniałam.

Działania do konkretnej przestrzeni zawierają w sobie zawsze nieprzewidywalny element. Czasami ktoś nie przyjedzie, czasami ktoś przyjeżdża z kimś lub zamiast kogoś. Marian Stępak przed Spotkaniami poinformował, że zamiast niego przyjedzie Arek Pasożyt. Potem okazało się, że przybyli obaj. Arek w Pszczynie kontynuował swoją ideę artysty-pasożyta. Dokumentował swoje otoczenie, codzienne czynności, innych artystów. Potem z zebranych materiałów wykleił "gazetkę" w gablocie przed Pszczyńskim Centrum Kultury.

Anka Leśniak na elewacji budynku przy ul. Warownej 58 stworzyła instalację z cyklu "SUR-REALIZACJE", które wykonuje na opuszczonych domach w różnych miastach. Artystka przywołała tu ducha Lilit, upiorzycy wywodzącej się z folkloru żydowskiego, groźnej dla kobiet w ciąży, uważanej za pierwszą żonę biblijnego Adama. O budynku, na którym zrealizowała pracę nikt nie pamiętał. Brzydki, zniszczony, przeznaczony do wyburzenia. Trudno było ustalić do kogo należy. Historia zarówno Lilit, jak i Żydów mieszkających kiedyś w Pszczynie, została zapomniana. Przywołał ją drobny zabieg - kilka słów wytartych na murze w dwóch językach - polskim oraz Jidysz - budzą się myśli, przypomina o sobie nie tylko legenda, ale także miejsce i jego historia.

Praca Iwony Demko to rabatka z oczkiem wodnym przy ul. Dobrawy. Realizacje Iwony dotyczą kobiety i jej seksualności. Bałam się odbioru tej pracy, ale Iwona zadziałała subtelnie i bardzo przewrotnie. Wymodelowała formę o migdałowym kształcie, którą pomalowała w odcienie różu, a wokół posadziła różowe hortensje. To bardzo dowcipna rabata. Na jednym z forów internetowych, gdzie wystawione były zdjęcia pracy Iwony, ktoś napisał: "śliczna marcepanowa cipka! i szacun jak stąd do was dla podmiotu, który zezwolił na tę formę ekspresji na swoim podwórku!". To rzeczywiście fantastyczne, że ludzie w małym polskim mieście godzą się na takie działania.

Ale jeśli chodzi o losy rabatki - refleksja trzy tygodnie później: nikt nie pielęgnował, nie pieścił, nie nawilżał. Lekko obeschła, jakby żyć jej się nie chciało, zapuściła się fatalnie. Pogotowie uruchomione, będą wyrywać chwasty, podlewać, przycinać. Znów będzie piękna?

Bartek Jarmoliński stworzył obrazy, które umieścił w przestrzeni miasta: "St. Benashir Bhutto", "St. John F. Kennedy", "St. Maria Callas" (akryl, deska). Prace zawieszone zostały przy ul. Warownej, ul. Strażackiej, ul. Tkackiej.

Bartek pokazuje w swoim cyklu tragicznie zmarłych idoli współczesnego świata, którzy swą sławę przypłacili nagłą śmiercią. Wyśmiewa, w moim odczuciu, społeczną tendencję do wielbienia celebrytów, gloryfikowania ich zachowań oraz komercyjną religijność - swego rodzaju konsumpcjonizm. Prace te mogą być impulsem do rozważań nad tym co i jak współcześnie kształtuje kulturę.

Praca Ewy Kubiak "Ukorzenieni" to rysunek na desce, umieszczony przy ul. Bednarskiej.

Praca Ewy, po różnych perturbacjach, znalazła w końcu swoje miejsce. Subtelny rysunek zadziwia swoją obecnością w towarzystwie odrapanych tynków. Ziarenka – małe embriony, puszczają korzenie. Myślałam o tym, jak dzieciństwo determinuje nasze życie… i o migracji: za pracą, za szczęściem, spokojem.

Piotr Macha zrobił instalację - mozaikę z monet, przy ul. Bankowej. "Ekonomia zbawienia", "Wynagrodzenie" - takie słowa wyklejone zostały na murze Pszczyńskiego Centrum Kultury. Piotrek użył pieniędzy, które dostał na realizację projektu. Znaczenia się mnożą. Zaskoczyło mnie, że monety nie znikały. Można było wyciągnąć po nie rękę, nikt się nie skusił.

Paweł Matyszewski stworzył mural, w bramie przy ul. Bramkowej 2. Na bramie widzimy napis "Witamy", dalej "Zapraszamy", potem namalowane: kwiaty, tęcza, słońce. Paweł niechcący ożywił nie tylko ścianę, ale całe podwórko dzieci, które zainspirowane obecnością artysty, zmieniły szare podwórze w radosny pejzaż. Artysta widząc ekspansję dziecięcej twórczości usunął się w najciemniejszy kąt podwórza. Jak bańki stawiane na plecach wciągają chorobę, tak fragment ściany malowanej przez niego skumulował w sobie lęki, a na innych murach zakwitła twórczość dzieci - szczęśliwych, bo ktoś pomógł im inaczej spojrzeć na świat i dumnych, bo to na ich podwórku zdarzyło się coś wyjątkowego. Przy wyjściu napis "Żegnamy".

Mateusz Grobelny na Rynku w Pszczynie wykonał piec ze szkła "Wrak Wygasłego Słońca". Wymagało to od nas ogromnego wkładu pracy. Zaangażowanych w projekt było w sumie ok. 30 osób. Najmłodsi mieli 7 lat. Kilka firm przekazało nam surowce, pomogło w przygotowaniu bazy.

Finał: Mateusz dowodzący grupą wolontariuszy stawia piec. Tafle szkła jak cegły przylegają jedna do drugiej, budując ścianki sześcianu, dwa dni pracy... i wreszcie wypał. Ogień ogarnia wnętrze kopuły, "śpiewa", ściany pracują światłem. Jesteśmy zmordowani pracą, ale efekt maluje na wielu twarzach zachwyt. Czuwamy przy piecu do świtu. Szkło zlało się w jednolitą masę. Myślimy teraz nad lampą wykorzystującą szklaną kopułę pieca, która umieszczona w przestrzeni miejskiej będzie zachwycać codziennie.

K.J.: Ze względu na fakt, że Pszczyna, mimo swoich atutów turystycznych, jest małym miastem, w którym nie ma uczelni artystycznych oraz wywodzących się z nich środowisk twórczych, Twoje działanie jest dość odważne. Zapraszasz do Pszczyny artystów, którzy mają na swoim koncie spore osiągnięcia, postacie bynajmniej nie anonimowe w świecie sztuki, takie jak np. Marian Stępak czy wcześniej Jiri Suruvka. Twórcy, którzy przyjeżdżają do Pszczyny stykają się, bez żadnego bufora w postaci krytyków czy kuratorów, z tzw. zwykłymi odbiorcami, ludźmi, którzy nie mają na co dzień do czynienia ze sztuką współczesną, nie nawykli do jej form wyrazu. Jak radzą sobie z tym wyzwaniem artyści? Jak mieszkańcy Pszczyny reagują na pojawiającą się w ich codziennym otoczeniu sztukę? Czy możesz podać, oprócz przytoczonego przy okazji pracy Iwony Demko, jakieś przykłady?

I.C.:Dla mnie najważniejsze jest, że to co robimy nie spotyka się z obojętnością, choć reakcje są różne, nawet skrajne. W tym roku odbiór był bardzo pozytywny. Dotarło do mnie niewiele negatywnych opinii, a te, z którymi się zetknęłam świadczą jedynie o frustracji tych pojedynczych osobników. Ludzie są raczej życzliwi, ciekawi, czasem zawstydzeni, ale chętni do poznawania i pomocni. Często spotykamy się z gestami sympatii, szacunkiem. Jiri Suruvka w akcji "Twój artysta czuwa" wykonanej w Pszczynie w 2009 roku, podbił serca nie tylko zaangażowanych w kulturę.

Dzieci pytają mnie, czy znowu będzie "Srebrna komnata" - praca Anny Osadnik (2009) i gdzie podziała się biżuteria dla drzew stworzona przez Nespoon (2010). Gorącą dyskusję wywołał Paweł Hajncel, malując portret Karola Marksa (2009). Zdarzyły się niestety akty wandalizmu np. instalacja Izy Wyrwy (edycja 2010) przetrwała tylko 2 dni. Skradzione zostały prace Teodora Durskiego, też w 2010 roku, które wcześniej drażniły siostry zakonne, bo… "nie nastrajały do modlitwy".

Ciekawa była reakcja na pracę Darka Paczkowskiego "nigdy więcej…" (2009) - mieszkańcy nie zrozumieli przesłania i zamalowali część pracy, wyrażając dezaprobatę do używania emblematów faszystowskich. Paradoksalnie, wyrażali ten sam pogląd co artysta.

Jestem bardzo szczęśliwa, że artyści przyjmują nasze zaproszenie, bo z punktu budowania kariery artystycznej to przecież żaden prestiż. Wartością jest możliwość skonfrontowania swojej twórczości z przechodniem, właśnie bez bufora w postaci krytyka sztuki czy kuratora. Ważne są pytania, rozmowy inicjowane przez mieszkańców, ich naturalna reakcja. Bardzo ważna jest pomoc miasta w realizacji Spotkań, otwartość władz na tą inicjatywę i wyrozumiałość.

K.J.: Spotkaniom Artystycznym towarzyszy katalog. Został wydany jako zapowiedź działań w przestrzeni miejskiej, nie ma więc w nich dokumentacji prac wykonanych na miejscu, są natomiast informacje o artystach oraz zdjęcia reprezentatywnych dla nich prac. Oprócz tych materiałów są jeszcze informacje o warsztatach dla dzieci oraz rzeźbach głów wykonywanych w czasie przerw w pracy przez pracowników miejscowej cegielni. Warto jeszcze dodać, że tegoroczne spotkania odbyły się tuż przed Festiwalem Ceramiki - ciekawym wydarzeniem, mającym jednak w pewnym sensie charakter ludyczny. W sumie było więc w Pszczynie sporo zamieszania. Jak postrzegasz ten kontekst dla Spotkań Artystycznych? Czy takie połączenie działań tzw. artystów profesjonalnych z aktywnością edukacyjną i amatorską generuje nową jakość?

I.C.: W tym roku pozwoliłam sobie na eksperyment z katalogiem-wizytówką. Zależało mi, żeby odbiorcy poznali artystów wcześniej, zanim powstaną prace – to ważne, często pomaga zrozumieć dzieło. To doświadczenie poprzednich dwóch lat podsunęło mi ten pomysł. Specyfika takich plenerów polega na wpychaniu się trochę ze sztuką w codzienność odbiorcy. Wtedy się "gotuje", temat jest "na topie", a kiedy znikają prace z przestrzeni miasta ludzie tracą zainteresowanie. Relacja ze Spotkań z dokumentacją fotograficzną pojawiła się chwilę po ich zakończeniu na stronach miejskich i w gazetach.

W tym roku faktycznie nowością było też połączenie Spotkań Artystycznych, Festiwalu Ceramiki i Weekendu Teatralnego w jednym czasie. Stworzył się mały festiwal sztuk. To bez wątpienia była nowa jakość i zadziało się wyjątkowo kulturalnie. Zwiększyła się tym samym liczba odbiorców. Aktywność edukacyjna i promocja twórczości amatorskiej to dla mnie sposób na przekonanie ludzi, że są adresatami działań twórczych, że sztuka, bez względu czy zauważają to, czy nie, jest obecna w ich życiu i że jest pewnego rodzaju dobrem. Jest wiele argumentów stojących za tym, że takie działania interdyscyplinarne uzupełniają się i że jest to słuszne zestawienie.

Są jednak także minusy skupiania tylu wydarzeń w jednym czasie. Najważniejszy dla mnie – zabrakło kilku chwil, żeby pobyć, poznać, zbliżyć się do zaproszonych artystów, jak to miało miejsce w poprzednich latach. Nie traktuję organizacji projektów dla Pszczyny jako pracy, to moja pasja i musi przynieść mi pełną satysfakcję, dlatego w następnych edycjach będę egoistką i postaram się oddzielić Spotkania Artystyczne od Festiwalu Ceramiki.

K.J.: W takim razie z niecierpliwością czekamy na kolejną edycję Pszczyńskich Spotkań Artystycznych. Dziękuję za rozmowę.