nasza galeria
artysci
sztuka w Lodzi
architektura
linki
kontakt


pagerank


PARTNERZY

archiwum

Wyszukaj z Google

 

powrót

Ojcowie – ciąg dalszy nastąpił

Anka Leśniak

Podczas Festiwalu Dialogu 4 Kultur można obejrzeć dwie wystawy sztuki współczesnej: C.D.N. według koncepcji kuratorskiej Małgorzaty Ludwisiak oraz Master & Monster, której kuratorem jest Magdalena Ujma. Obie odnoszą się do problemu ojcostwa, zadają pytanie o jego dawny i współczesny wymiar oraz wzorce kulturowe. Łódź, ul. Piotrkowska 293/295.Wystawy czynne od 05 do 28.09.2008 w godz.14-20.

Podczas Festiwalu Dialogu 4 Kultur można obejrzeć dwie wystawy sztuki współczesnej: C.D.N. według koncepcji kuratorskiej Małgorzaty Ludwisiak oraz Master & Monster, której kuratorem jest Magdalena Ujma. Obie odnoszą się do problemu ojcostwa, zadają pytanie o jego dawny i współczesny wymiar oraz wzorce kulturowe. Wystawy w zamierzeniu kuratorek mają oscylować wokół pytań: „Co mówią o wzajemnych relacjach /z ojcami/ nasze biografie, historie rodzinne i pokoleniowe? Jak postrzegamy ojcostwo w przestrzeni społeczno-politycznej, a także obecność lub brak ojca w sferze religijno-egzystencjalnej?”
Podjęcie tematu ojcostwa ma swoje uzasadnienie w kontekście Festiwalu, który przypomina o wielokulturowej tradycji Łodzi i na tych podstawach chce kształtować jej współczesne oblicze. A historia, jak sama nazwa wskazuje to his-story, gdzie główne role grają męscy bohaterowie.

Wystawy można oglądać w dawnej willi Ludwika Geyera – ojca łódzkiego przemysłu. W Białej Fabryce, której był właścicielem, mieściła się pierwsza w Łodzi mechaniczna tkalnia i przędzalnia. Nikt z zaproszonych artystów nie nawiązał jednak do historii miejsca, ani dawnego właściciela, w którego domu można oglądać wystawy.

Wchodząc na pierwsze piętro kamienicy napotykamy informacje o częściowo już zdemontowanej przez zwiedzających pracy Jakuba Stępnia. Artysta wypełnił helem pół tysiąca balonów i jak można przeczytać w opisie kuratorskim „zamknął w piktogramach trzy wymiary czasowe – przeszłość, przyszłość i teraźniejszość”. Do tej lekkiej w przenośni i dosłownie pracy, opartej na syntetycznych formach grafiki i dizajnie nie pasuje jednak wybujały interpretacyjnie opis.

Warto wejść na piętro, gdzie w kilkunastu pokojach artyści przywołują i kreują osobiste historie, świat swojego dzieciństwa, zastanawiają się nad konsekwencjami faktów z przeszłości dla ich teraźniejszego życia. Większość prac została zrealizowana specjalnie na wystawę C.D.N., co nadaje ekspozycji spójność i powoduje, że ogląda się ją z zainteresowaniem.


W pierwszym wrażeniu dziwna wydaje się obecność pracy Piotra Bosackiego „Film o gumkach”. Geometryczną, „chłodną”, strukturę obrazu, którą tworzą gumki naciągnięte na regularnie ułożone gwoździe, przełamuje głos lektorki – kilkuletniej dziewczynki. Kolejne gumki nakładane na schemat z gwoździ, naginają go do swoich kształtów. Słyszymy „Nowe gumki niczego nie uszanują”, chcą mieć własną formę. Czasami jednak nieświadomie powracają do zaistniałych wcześniej układów. Film rządzony zasadą geometrii, jest jednocześnie jej przekroczeniem. Tu nie ma reguł, nie można wyliczyć ani przewidzieć kolejnych konfiguracji gumek. Praca przywołuje skojarzenia z wychowaniem dzieci, w którym również nie ma reguł, a efekt jest nieprzewidywalny, mimo podręcznikowych rad, obciążeń genetycznych i wpływu otoczenia.

Obok filmu Bosackiego zobaczymy czarny pokój – pracę Kamila Kuskowskiego. Instalację Kuskowski poświęcił pamięci „Czarnego Malarza” – Stanisława Kuskowskiego –ojca artysty. Kuskowski junior wykorzystał ramy, w które oprawione były obrazy Stanisława Kuskowskiego. Są to jakby fantomy obrazów ojca, którym towarzyszą jednak podpisy. Kontrapunktem do wszechobecnej czerni jest piosenka Louisa Armstronga „What a Beautiful World”, która współtworzy nastrój pracy. Kamil, absolwent łódzkiej ASP, którego sztuka opiera się zasadach logicznych, grze z pojęciem malarstwa i obrazu prowadzi dialog z ojcem, uważanym za współczesnego romantyka, wykształconego w krakowskiej Akademii, ucznia Hanny Rudzkiej Cybisowej. Stanisław Kuskowski „Nie dbał o sławę, promocję swojej twórczości. Nie chciał być od nikogo zależny. Był wolny i nieskrępowany. Lubił towarzystwo prostych ludzi i zagrać w karty przy mocniejszym trunku” – pisze we wspomnieniu o artyście Anna Lenart Łachut w Głosie Podhala z 12 listopada 1998. Kamil – przeciwnie, znany w świecie polskiej sztuki, konsekwentnie pnie się po szczeblach kariery. W „Pamięci Czarnego Malarza…” przywołuje czerń obrazów ojca, włącza ją we własną pracę i kontynuuje ten wątek w charakterystyczny dla siebie sposób. Przebywając wewnątrz instalacji, można odnieść wrażenie, że w wykoncypowaną sztukę Kamila wkradł się element emocji.

Józef Robakowski już wcześniej powracał w swojej twórczości do postaci ojca, którego nie poznał. Tadeusz Robakowski zginął na wojnie, w 1939 roku. Józef miał wtedy zaledwie kilka miesięcy. Kanwą historii opowiedzianej przez Robakowskiego jest zdjęcie z rodzinnego albumu – jedyna strona, jaką zdążył poświęcić Tadeusz młodszemu synowi. Trzyma go na kolanach, obok siedzi starszy brat Józefa. W specjalnej gablocie umieszczone zostały rzeczy ojca – album, fotografie, dokumenty oraz informacja o Franciszku Becińskim z Byczyny, autorze wiersza poświęconego pamięci Tadeusza Robakowskiego. Wiersz, umieszczony na ścianie, wspomina pogrzeb Tadeusza Robakowskiego. Na projekcji wideo w drugim pomieszczeniu Józef Robakowski recytuje jego wersy. Na ścianach artysta umieścił rodzinne fotografie.

Podobny w klimacie do pracy Robakowskiego jest pokój Ryszarda Waśko. Jednak w przeciwieństwie do Robakowskiego, który wychodzi od autentycznej historii, biografii, swoich korzeni, Waśko dopuszcza się manipulacji, a w dodatku otwarcie się do niej przyznaje. Waśko preparuje historię swojego ojca. Sprowokowały go do tego wydarzenia związane z agentem Bolkiem, którym według historyków z IPN miał być Lech Wałęsa – ojciec Solidarności i wolnej Polski. Działania wobec Wałęsy można zinterpretować w kontekście mitu, gdzie warunkiem koniecznym do zaistnienia następcy, jest unicestwienie ojca. Praca Waśko po raz kolejny ewokuje pytanie: ile jest faktów, a ile mitów w naszej historii. Rodzina Ryszarda Waśko po powojennej zawierusze osiedliła się w jednym z poniemieckich miast. Warunkiem otrzymania domu po niemieckim wojskowym, prawdopodobnie oficerze Wermachtu lub SS była zgoda ojca na podjęcie pracy w miejscowej milicji. Ojciec kojarzy się Ryszardowi z postacią w mundurze. Opisaną przez siebie historię Waśko ilustruje dokumentami i fotografiami. Pokazuje dokument, który otrzymywali robotnicy-obcokrajowcy pracujący w Niemczech podczas okupacji. Waśko zestawia ten dokument z przyznanym mu Fremdenpass, zezwalający na pobyt w republice RFN „bezpaństwowcom”, uciekinierom z Polski objętej Stanem Wojennym. Artysta zwraca uwagę na podobne punkty w biografii osób żyjących w na pozór zupełnie innych czasach. Zawikłane, nieostre wspomnienie Ryszarda Waśko zaczęło żyć własnym życiem, w którym elementy fikcji i manipulacji wrosły w biografię artysty.

Praca Konrada Kuzyszyna nawiązuje do ciągłości pokoleń, cząstki siebie, którą człowiek zostawia we własnych dzieciach, zachowując w ten sposób rodzaj nieśmiertelności.
Z okien sterylnie wysprzątanego i odświeżonego pomieszczenia wydobywa się dziwne, nienaturalne światło. Na fragmencie podłogi leży „dywanik”, zrobiony ze sprasowanych śmieci, zebranych wcześniej w tym pokoju. Ta przestrzeń została oddzielona ażurową zasłonką od małego pokoiku, gdzie na odrapanych ścianach artysta zawiesił pamiątkową fotografię z dzieciństwa , na której ojciec trzyma go na rękach… a może to Konrad z własnym synem?

Wszyscy znamy stereotyp taty-majsterkowicza, choć dobrze wiadomo, że nie zawsze można go określić mianem złotej rączki. Ania Orlikowska pokazała wielkoformatową fotografię ojca, podglądanego w warsztacie, otoczonego przeróżnymi narzędziami i mechanizmami. W przestrzeni, w której prezentowane jest zdjęcie artystka dokonała subtelnych, „kobiecych” interwencji. Kobietom od dzieciństwa wpaja się przekonanie, że z techniką sobie nie poradzą. Artystka zdaje się igrać z tymi stereotypami montując lampę, której kabel zwisa od sufitu, a klosz jest na wysokości naszych kolan. Przedziwny kształt przybrała też metalowa rura od grzejnika, która poskręcała się jak sznurek.

Artur Malewski odtworzył komórkę, która przypada jako namiastka piwnicy każdej rodzinie mieszkającej w bloku. „Komórkę” zrealizowaną z pomocą ojca artysty można odnieść do budowania więzi rodzinnej poprzez wspólną pracę ojca i syna, pomoc w warsztacie czy przy budowie wspólnego domu.

Problem fizycznego podobieństwa w filmie „Dwóch” przywołuje Paweł Hajncel. Intryguje już sam dźwięk filmu dobiegający z pomieszczenia. Artysta z sobie właściwym dowcipem zestawia półnagie postacie – siebie i ojca. Siedzą na tle polskiej flagi. Paweł wygląda jak młodsza wersja taty, powtarza też „kichnięcie” ojca. W zapętlonej projekcji kichają razem „non stop”. W drugim filmie – „Trzeba zabić tę miłość” Hajncel odnosi się do ojca pop artu Andy Warhola. Przez większą część projekcji oglądamy artystę, który w stroju rycerza, kojarzącym się raczej z przebraniem na szkolny bal karnawałowy niż z zabytkową zbroją, przemierza z drewnianym mieczem nie wiadomo w jakim celu ulice, mosty i wiadukty. Celem wyprawy okazuje się ogromny wizerunek Andy Warhola. Hajncel bezlitośnie wbija ostrze miecza w oko kultowego artysty-symbolu. Z „rany” leją się krwawe łzy.

Pracą Leszka Knaflewskiego bardzo interesowali się najmłodsi widzowie. Artysta jest ubrany w żółty kostium z frędzlami, który zasłania całą sylwetkę, łącznie z twarzą. Tragikomiczna podrygująca postać wygląda jak potwór z ulicy sezamkowej, „alter ego” artysty, a może wyobrażenie Innego.

Dwukanałowe video „Waiting for a Summer Day” Agaty Michowskiej opiera się na zdaniu z utworu The Doors, ścieżki dźwiękowej Czasu Apokalipsy F.F. Coppoli. Przywołane tu zostało kulminacyjne zdanie z „The End” Jima Morissona „ Father, I want to kill you!” Na wideo, którego scenerią jest łąka, widzimy twarz młodego mężczyzny zasłoniętą białą przepaską oraz małego chłopca. Skupiony chłopiec wypowiada zdanie „Father, I want to kiss you!” Jedna litera zmienia wymowę tekstu i bieg wydarzeń.

Lapidarna i dowcipna jest praca Łukasza Ogórka. Artysta powiesił na ścianie receptę ze swoim „portretem” wykonanym przez ojca, lekarza medycyny. Rozczulający, choć nieudolny, jakby dziecięcy rysunek ojca, portretujący syna, absolwenta ASP jest bezpretensjonalny i pozytywny w swoim charakterze.

Enigmatyczna jest realizacja Magdaleny Moskwy. Składa się z obrazów, sukienek z czarnego i białego materiału, powieszonych na manekinach oraz fotografii rąk skrępowanych ubraniami. Na podłodze artystka ułożyła kilka akcesoriów, sugerujących, że należały do mężczyzny: maszynkę i pędzel do golenia, szczoteczkę do zębów, grzebień, cążki, staromodne okulary.

Duet Sędzia Główny zrealizował instalację dźwiękową. Z głośników dobiega opowieść mężczyzny, który relacjonuje swoje przeżycia i doświadczenia z sądem. Na ścianie wiszą 2 fotografie kobiety i mężczyzny.

C.D.N. to kolejna realizacja z kategorii wystaw niezależnych kuratorów. Przygotowana została sprawnie, do projektu zaangażowano znanych w Polsce artystów. Jeżeli uda ich się namówić, żeby zrealizowali nowe prace w odpowiedzi na temat, a tak zdarzyło się w tym wypadku, sukces przedsięwzięcia jest gwarantowany. Wyjście poza muzealne i galeryjne przestrzenie, też daje dobry efekt, wystawa wtapia się w zastaną przestrzeń, która ewokuje dodatkowe znaczenia. W tym wypadku wątpliwości nie rodzi raczej sama wystawa, ale mechanizm produkcji podobnych przedsięwzięć. Dyżurną grupę artystów angażuje się do kuratorskich pomysłów, rzadko zważając na to czy twórca wcześniej zajmował się podobnym problemem. Artyści korzystają z zaproszeń, bo dlaczego mieliby odmawiać udziału w wystawach? Jednak w takich projektach, również na C.D.N. widać, kto zaangażował się w problem, a kto zaliczył kolejny punkt w C.V. Może więc warto trochę odświeżyć listę artystów angażowanych do znaczących w Łodzi wystaw. I szkoda, że w tych rozważaniach o ojcu zabrakło artystów pozostałych trzech narodowości, przywoływanych przez organizatorów festiwalu.

Tekst o Master & Monster nastąpi.