nasza galeria
artysci
sztuka w Lodzi
architektura
linki
kontakt


pagerank


PARTNERZY

archiwum

Wyszukaj z Google

 

powrót

Fabryczne kalambury

Eva Milczarek

Tomasz Mażewski, Palindromy, Galeria FF, Łódzki Dom Kultury, 28.04-26.05.

Palindromy to słowa, które czytane z jednej na drugą stronę znaczą to samo. Ale to nie tylko zabawy językowe, czy zauważanie prawidłowości zapisanego znaku. W starożytności, jak i w późniejszych epokach postrzegano je też jako tajemne symbole emanujące mocą magiczną. Jest więc w tych literowych szaradach zawarta pewna sprzeczność, czy raczej dwubiegunowość, do którego odsyła to pojęcie - magia zatopiona w regularnym rytmie następujących po sobie znaków.

Ten podwójny sens palindromu udało się uchwycić w swoich realizacjach Tomaszowi Mażewskiemu. Artysta nadał taki tytuł cyklowi fotograficznemu eksponowanemu na wystawie w Galerii FF. Składają się na niego czarno-białe, wielkoformatowe zdjęcia przedstawiające widoki rozpadających się budynków z terenów Śląska. Odczucie monumentalności i niesamowitości wnętrz osiąga fotograf, dzięki surowemu rejestrowaniu piękna destruowanych obiektów oraz zastosowaniu odrealniającej czarno-białej kliszy. Poprzez ten drugi zabieg następuje proces uszlachetnienia fabrycznych ruin, które nie przypominają już ich samych, widzianych okiem rzeczywistości. Odbierając dosłowny, wzięty z natury rzeczy kolor, artysta tym samym zrywa z czystą dokumentalnością. Ogromne hale tworzą swoją własną historię - opowieść o opuszczeniu, samotności, zniszczeniu.

Niedostrzegalna na zdjęciach obecność Mażewskiego, której jedynym poświadczeniem są prezentowane prace, jest jedynym świadectwem ingerencji człowieka w tę przestrzeń. Wizualnie i emocjonalnie zaś przedstawienia te odsyłają do romantycznego malarstwa Friedricha. Podobnie jak w fotografiach Mażewskiego jego dzieła skupiały się na odsłanianiu wewnętrznej egzystencji budowli czy ruin, prawie całkowicie pozbawionych ludzi, którzy zaburzali ich intymność, pozbawiali magii i tajemniczości.

Każde ze zdjęć jest technicznym majstersztykiem osiągniętym, dzięki budowaniu kompozycji na zasadzie wspomnianego palindromu. "Czyta się" je od lewej do prawej strony, dostrzegając identyczne elementy. Artyście udało się harmonijnie przerzucić pomost między wydawałoby się skrajnymi czynnikami: regularnością i matematyczną precyzją tych fotograficznych palindromów a wzniosłością i magicznością odczuć, które wywołują. Idealne połączenie rozumu i emocji, które się wzajemnie nie negują, ale wzbogacają odbiór prac.

Można zarzucić Mażewskiemu pewną tematyczną wtórność - zdaje się, że jest to skrzywienie fotografów wyrosłych na specyficznej fabrycznej glebie Łodzi (notabene twórca śląskich palindromów jest jednym z nich) schorzenie, które nazwałabym fotograficzną "industrofilią". Jak grzyby po deszczu powstają bowiem w artystycznym środowisku Łodzi zdjęcia inspirowane mrocznym, po lynchowsku psychodelicznym światem zdewastowanych fabryk i obdrapanych hal. Jednak te zdjęcia wyróżnia fakt, że artysta tylko pozornie przedstawił budynki w wersji dokumentalnej, dając im nieskrępowane prawo głosu na temat własnej natury. W rzeczywistości fotografie są intelektualną zabawą, swoistym kalamburem, który sugeruje artysta w tytule ekspozycji. Te w przemyślany sposób dodane szwy nie zakłócają kontaktu z pracami, nie powodują zgrzytu, ponieważ nie od razu są dostrzegalne. I w tym tkwi ich niejako przewrotna wartość - wartość gry z widzem.

Mażewski przerabia zdjęcia wykonane w tradycyjny sposób za pomocą komputera (kolejna popularna ostatnimi czasy tendencja w fotografii). W jego wykonaniu nie jest to jednak działanie nachalne, sztuczność wychwytywana przez wzrok. Zarówno, więc w warstwie kompozycyjnej (zasada palindromu), jak i w samej materii fotografii mamy do czynienia z subtelnymi manipulacjami, które tym bardziej są "niebezpieczne", że właściwie nie do zarejestrowania bez wcześniejszej aluzji. Czy wobec tego możemy być pewni prawdziwości i obiektywności tego, co widzimy na fotografii (nawet pozornie realistycznej)? Oczywiście nie. Artysta XXI wieku stał się demiurgiem wyposażonym w najnowocześniejszą elektroniczną aparaturę, więziącym nas w Matrixie fotografii, czy ogólniej Matrixie (simulacrum) sztuki.