nasza galeria
artysci
sztuka w Lodzi
architektura
linki
kontakt


pagerank


PARTNERZY

archiwum

Wyszukaj z Google

 

powrót

Autoportret z zakrytą twarzą

Anka Leśniak

Autoportret artysty nie jest w sztuce niczym nowym. Od czasów renesansu twórcy na różne sposoby prezentowali światu swoje oblicze.Autoportret pokazuje jak widzi siebie artysta, jak chce być postrzegany, pokazuje i kreuje tożsamość twórcy. Czy jeśli jednak artysta zakryje twarz, nadal mamy do czynienia z autoportretem?

Autoportret artysty nie jest w sztuce niczym nowym. Od czasów renesansu twórcy na różne sposoby prezentowali światu swoje oblicze. Możemy wymienić dziesiątki najbardziej znanych: od dumnego Durera w stroju zamożnego szlachcica, poprzez odciętą głowę Goliata z rysami Caravaggia, trzymaną przez zwycięskiego Davida, autoportrety Rembrandta aż do młodopolskiego wrażliwca – Witolda Wojtkiewicza. Pamiętamy również legendą owiany rzekomy autoportret Artemizji Gentileschi, jako Judyty odcinającej głowę Holofernesowi. Z polskich artystek często malowała siebie nieugięta w wierności sztuce Olga Poznańska. Myśląc o autoportrecie, wciąż odruchowo kojarzymy go z malarstwem. Lustrem artysty, począwszy od XX wieku częściej jest jednak obiektyw aparatu fotograficznego lub kamery. Do klasyki należą już pionierskie eksperymenty z autoportretem w fotografii Witkacego oraz „miny” robione przez niego do obiektywu.

Kluczem wymienionych dzieł jest jednak twarz – jej rysy, mimika, spojrzenie. Autoportret pokazuje jak widzi siebie artysta, jak chce być postrzegany, prezentuje i kreuje tożsamość twórcy. Czy jeśli jednak artysta zakryje twarz, nadal mamy do czynienia z autoportretem?

Z tymi oczywistymi wydawałoby się cechami autoportretu wchodzi w dyskusję Katarzyna Kłudczyńska – młoda artystka fotograficzka z Poznania. W galerii FF zaprezentowała siedem wielkoformatowych fotografii. Widzimy na nich postaci kobiece. Ich wspólną cechą są zakryte na różne sposóby twarze oraz pojawiający się na zdjęciach aparat fotograficzny. Jeżeli urządzenia nie ma na zdjęciu, jest nawiązanie do niego, np. element, który wywołuje skojarzenia z obiektywem. O tym, że kobiety z zakrytymi twarzami to autoportrety artystki, dowiadujemy się z jej tekstu towarzyszącego wystawie. Z kolei Witold Kanicki w tekście z katalogu porównuje ten typ przedstawienia do autoportretów ukrytych, czyli takich, gdzie artysta zakamuflował swoją postać w grupie innych osób przestawionych na obrazie.

W przypadku autoportretów Kłudczyńskiej, artystka ukrywa się wśród własnych klonów. Na kolejnych fotografiach postaci mają twarze zakryte przez papierowe lub foliowe torby, pończochy, plastikowe maski, kapelusze. Uwagę zwraca fotografia postaci w różowej, dziewczęcej sukience, gdyż różni się nieco w konwencji od pozostałych. Twarz, podobnie jak na pozostałych zdjęciach jest zakryta. Tym razem blond-peruką. Dziewczyna trzyma w dłoniach niebieski aparacik, jakby chciała zrobić zdjęcie widzowi. Obok niej, na podłodze w równym szeregu leży sześć identycznych aparatów-zabawek. Wyglądają tak niewinnie, że nie wierzymy, iż czymś takim można zrobić zdjęcie. A jeśli tak, to co na nim zobaczymy, ile prawdy z naszego fizys i psyche odda plastikowy gadżecik?

W tym miejscu, zastanawiając się nad możliwościami plastikowego obiektywu, zwracamy się w swoją własną stronę. Postać na fotografii zakrywa twarz. Pokazuje się, ale jednocześnie ukrywa, co wywołuje dezorientację u obserwatora. No właśnie! Kto jest obserwatorem a kto obserwowanym? Często bywa tak, że patrzymy na wizerunek postaci, a jej spojrzenie skierowane jest w naszą stronę. Gdy jednak twarz jest zakryta, odczuwamy dyskomfort. Zapewne wielu z nas nie lubi, gdy nasz rozmówca zasłania oczy ciemnymi okularami.

Wydaje się że skierowany, a może wymierzony w stronę widza obiektyw ma ambiwalentne znaczenie. Jest jedynym środkiem komunikacji miedzy obserwującym i obserwowanym, ale jest też bronią. Jesteśmy na celowniku tych dziwnych postaci, które zamiast spojrzeć nam w oczy, ukrywają się za obiektywem.

Fotografie postaci z papierowymi torebkami lub maskami na twarzach, które z początku wydawały się niewinnym żartem, dziecięcą zabawą, w miarę przyglądania się im, napawają coraz większym lękiem. Za obiektywem chowają swoją intymność i indywidualność. Czasami zbite są w masę – bezosobowe monstrum. Patrząc na nie zadajemy sobie pytanie o świat, w którym żyjemy, o technologię, która coraz bardziej ingeruje w nasze ciała i codzienne życie. Czy niewinna zabawka może być narzędziem szpiegowskim?

Fakt, że zakryta twarz, to twarz kobieca wywołuje mimowolne skojarzenia ze światem islamu. A ten świat mimo różnych kolei historii, pozostał dla nas obcy. Obawa przed nim wzrosła jeszcze w ciągu ostatnich kilku lat. To strach przed innym, tym czego nie znany i nie rozumiemy. To strach wzajemny.

Zdjęcia Katarzyny Kłudczyńskiej to portrety Innego. Ten Inny tkwi jednak w każdym z nas. Nadzoruje, zaskakuje, ewokuje pytanie, gdzie tkwi większe zagrożenie, w zewnętrznym świecie czy w nas samych?


Katarzyna Kłudczyńska, Dostrzeżone, Galeria FF, 12.02-06.03.2010.