nasza galeria
artysci
sztuka w Lodzi
architektura
linki
kontakt


pagerank


PARTNERZY

archiwum

Wyszukaj z Google

 

powrót

Czarne światło / Białe światło – wystawy KEDA OLSZEWSKIEGO i TOMASZA WENDLANDA na dobry początek Fotofestiwalu.

Anka Leśniak

4 maja, dzień przed oficjalnym rozpoczęciem Fotofestiwalu w Łodzi otwarte zostały dwie wystawy indywidualne – Keda Olszewskiego „Błyskotki” w Galerii Wschodnia oraz Tomasza Wendlanda „Black Light” w Domku Ogrodnika (Patio Centrum Sztuki). Chyba trochę przypadkowo, ale korzystnie złożyło się, że obie w pewien sposób odnoszą się do zagadnienia światła. Obie zaciekawiają niekonwencjonalnym podejściem do problemu i rozszerzają ten obszar poszukiwań artystycznych.

Tomasz Wendland „Black Light”

Tomasz Wendland w kameralnym wnętrzu galerii Domek Ogrodnika pokazał kilka fotografii dużego formatu. Punktem wyjścia do prac jest komputerowe przetworzenie fotografii w negatyw. Ten dość popularny zabieg techniczny ma tu jednak swoje „drugie dno”, ponieważ artysta stosując tą metodę poszukuje nowych aspektów rzeczywistości, których nie widać w pozytywie. Wendland porównuje rzeczywistość, którą odkrywa dzięki odwróceniu jasnych i ciemnych pól w obrazie do tej, której doświadczamy oglądając przedmioty w ultrafiolecie lub podczerwieni. Jawi się nam ona wtedy zupełnie inaczej, w inny sposób odbieramy relacje przestrzenne, na pierwszy plan wychodzą elementy, które w świetle dnia lub przy tradycyjnym sztucznym oświetleniu postrzegamy jako nieistotne.

Artystę w prezentowanych fotografiach interesuje zjawisko, które nazywa „czarnym światłem”. Objawia się ono w emanacji czerni. Autor zauważa, że analogicznie do światła, które rozchodzi się promieniście to samo dzieje się z czernią – antytezą światła, która z jednej strony je pochłania, ale jednocześnie sama się rozprzestrzenia. Czerń, jak podkreśla autor, też ma swoją aktywność.

Metodę pracy Wendlanda można porównać do detektywa, który przegląda setki fotografii, ogląda je w różnym świetle, próbując odnaleźć w nich nowy aspekt rzeczywistości. Nasuwa się tu skojarzenie z filmem Antonioniego "Powiększenie". Tu także okazuje się, że zdjęcie kryje w sobie coś, co ujawni się dopiero po dokonaniu na nim odpowiednich zabiegów. Po przekształceniu zdjęcia w negatyw, może na przykład okazać się, że na ścianie pokoju pojawia się kształt, którego tam wcześniej nie było.

Wendland po przekształceniu fotografii w negatyw najpierw dokonuje selekcji. Wybiera te, w których dostrzegł coś intrygującego, dziwnego a nawet przerażającego. Nie jest dla niego istotna jakość fotografii. Niektóre ściąga z Internetu, a słaba jakość techniczna i rozpikselowanie stają się tu dodatkową jakością artystyczną.

W pracy „93.63_01_b02nega.jpg” podejmuje dialog z Hiroshim Sugimoto. Tytuł zdjęcia jest nazwą, pod którą artysta znalazł pracę Sugimoto w Internecie. Sugimoto w serii fotografii „End of Time” prezentuje sale teatralne i operowe. Ze sceny emanuje swiatło. Jest tak oślepiające, że nie możemy zobaczyć niczego, oprócz blasku. Po zrobieniu negatywu ze zdjęcia Sugimoto, okazuje się, że głównym aktorem staje się czerń. Ta barwa jest symbolem śmierci, żałoby, niebytu. Przed ciemnością odczuwamy instynktowny lęk, lgnąc do światła, które jest nam niezbędne do życia. Również znacznie lepiej widzimy w dzień niż w nocy, kiedy nie mając źródła światła czujemy się niepewnie.

Szczególną uwagę zwraca fotografia młodego mężczyzny, sfotografowanego na ekranie telewizji, który mierzy do nas z pistoletu. To zdjęcie pokazuje studenta, który dokonał masakry swoich kolegów na jednym z uniwersytetów w USA. Wendlanda zaintrygował negatyw tej fotografii, ponieważ dostrzegł, że zabójcę otacza czerwony cień, jakby sfotografowana została jego aura, czego nie było witać w pozytywie.

Przestrzeń, w której prezentowane zostały zdjęcia jest pomalowana na czarno. Ten zabieg dodatkowo wzmacnia działanie, w pewien sposób, psychodelicznych fotografii Tomasza Wendlanda. Całość zrobiła mocne wrażenie na widzach, ponieważ osoby, które wchodziły w przestrzeń ekspozycji milkły, lub mówiły do siebie szeptem. To zachowanie jakby potwierdzało słowa autora: „’Czarne światło’ to aktywność, która budzi w nas lęk, ale jednocześnie jest świadkiem istnienia rzeczywistości niedostępnej” dla naszych zmysłów.

Ked Olszewski „Błyskotki”

W Galerii Wschodnia Ked Olszewski pokazał odsłonę swojego projektu „Błyskotki”. Tytułowe błyskotki to cykl przedmiotów, które pokryte są w całości mozaiką ułożoną z ciętych w formę niewielkiego kwadratu lusterek. Ten, nazwijmy go „moduł” powtarza się we wszystkich pracach Keda z tego cyklu, jednak wielkość kwadratów zależy od wielkości przedmiotu. Z założenia Ked okleja przedmioty brzydkie oraz bezużyteczne, takie, które szpecą nasze otoczenie, zaśmiecają je dosłownie lub wizualnie. Są to np. miejsca po dawnych budkach telefonicznych, śmietnik, słup ogłoszeniowy, na którym pozostały resztki plakatów, a także kratka kanalizacyjna, kawałek rynny, stara opona.

Artysta nadaje im wymiar estetyczny w postaci glamour. Bawi się tu kategoriami „ładny-brzydki” w potocznym rozumieniu tych słów. Oba pojęcia są właściwie niedefiniowalne naukowo, leżą raczej w gestii smaku, jednak już od przedszkolnych lat jesteśmy uczeni, że ładne jest to, co jest czyste, nowe, równe, błyszczące, a brzydkie to, co jest odrapane, brudne, stare, zakurzone. Idąc tym tropem Ked Olszewski zmienia to, co większość społeczeństwa uznaje za brzydkie w coś ładnego. Przedmioty, które wywoływały niechęć zamienia w obiekt pożądania. Może trochę mimochodem zwraca też uwagę na fakt, jak wiele zależy od „opakowania”, bo przecież śmietnik nadal pozostaje śmietnikiem… choć może niezupełnie, przecież jest jednocześnie dziełem sztuki. Ale to, co czyni z błyskotki dzieło sztuki to kontekst, w jakim Ked umieszcza swoje obiekty.

Projekt Keda Olszewskiego, oprócz aspektu kreowania pewnej estetyki ma wymiar społeczny. Artysta ingerencji na przedmiotach dokonuje w przestrzeni miejskiej, a dokładniej w tzw. złych dzielnicach, zamieszkanych przez ludzi o niższym statusie społecznym. Przedmioty okleja w nocy, z pomocą grupy przyjaciół. Wbrew powszechnym opiniom, że w takich miejscach wszystko co „nowe i ładne” natomiast zostanie zdewastowane, mieszkańcy poczuli się odpowiedzialni za „podarowane” im dzieło i teraz go pilnują.

Przedmioty zrobione z lustrzanych kwadracików, które artysta porównuje do pikseli są właściwie samograjem wizualnym. Zależnie od pory dnia i pogody wyglądają inaczej. Przy silnym świetle pewnie odbijają się od nich promienie i oślepiają przechodniów. Z drugiej strony poprzez lustra, które odbijają otoczenie, obiekty Keda jakby dematerializują się, tracą swoje granice. Artysta nie zadowala się jednak naturalnym światłem oddziałującym na przedmioty. Po ukończeniu każdego z nich aranżuje rodzaj „instalacji dla fotografii”. Oświetla je w nocy mocnym światłem. Kwadraty odbijają go w postaci „chmury” drobnych błysków rozchodzących się po otoczeniu. Artysta fotografuje całą sytuację.

W galerii Ked Olszewski w dwóch oddzielnych salach zaprezentował instalację oraz fotografie swoich przedmiotów w przestrzeni miejskiej. Na instalację złożyła się muszla klozetowa, która obracała się wokół własnej osi, oświetlając otoczenie na podobnej zasadzie jak zawieszona u sufitu "lokali tanecznych" kula dyskotekowa. W tej samej przestrzeni artysta umieścił video-obiekt. Na ekranie w kształcie owalu, otoczonego ramką z lusterek widzimy artystę, który ubrany w gorset albo raczej zbroję z lusterek również obraca się na piedestale, wokół własnej osi. U niektórych budził skojarzenia ze statuetką Oskara. Lusterka są na tyle ciężkie, że artysta „cały w błyskotkach” ledwo może wykonać bardzo ograniczony ruch. Pojawiły się więc nowe, performerskie możliwości tego projektu, choć autor twierdzi, że włączając siebie w instalację, traktował ten gest jedynie jako rodzaj autoportretu lub podpisu.

Fotografie pokazane w drugiej sali, ze względu na omówioną wcześniej specyfikę projektu, łączą w sobie aspekty dokumentacji i kreacji. Z jednej strony są interesującymi, dobrze wykonanymi zdjęciami, z drugiej rejestracjami efemerycznego wydarzenia – spektaklu światła, który artysta zaaranżował jako rodzaj widowiska, ale jednocześnie scenografii do zdjęć.

Czekamy więc, który z poruszonych wątków wyjdzie na pierwszy plan przy kolejnych odsłonach projektu.
Czytaj więcej o Fotolestiwalu 2011