nasza galeria
artysci
sztuka w Lodzi
architektura
linki
kontakt


pagerank


PARTNERZY

archiwum

Wyszukaj z Google

 

powrót

Jakie Muzeum?

Łódź-art

Emocje związane z nową przestrzenią sztuki w Łodzi już opadły, w związku z tym nastąpił dobry moment na trzeźwe rozważania na temat otwartego w listopadzie 2008 oddziału Muzeum Sztuki w Manufakturze. Nie często otwiera się w Polsce takie instytucje, więc inauguracja „nowego muzeum” stała się wydarzeniem ogólnopolskim. Zaraz po otwarciu pojawiła się wypowiedź Łukasza Guzka na Spam.art, recenzje na Obiegu oraz komentarz Krzysztofa Jureckiego (związanego z łódzkim środowiskiem artystycznym) na jego blogu. Jednak fakt powstania nowego oddziału i nowoczesnej instytucji powinien Łodzian interesować szczególnie. Jako redakcja strony internetowej o Łodzi zwróciłyśmy się z prośbą o wyrażenie swoich wrażeń i opinii do ważnych i znanych osób w łódzkim środowisku artystycznym. Wypowiedzieli się dla nas: Krystyna Potocka – kurator Galerii Manhattan, Artur Zaguła – historyk sztuki oraz Marek Janiak – artysta, członek grupy Łódź Kaliska. Tym wstępem zapraszamy również do merytorycznej dyskusji wszystkich naszych czytelników. Opublikujemy wszystkie wypowiedzi przesłane na adres redakcji. Wypowiedź MARKA JANIAKA.

Nasza rozmowa będzie dotyczyć nowego gmachu muzeum sztuki ms2. Jak oceniasz jako architekt wnętrz nowy budynek i przestrzeń ekspozycyjną muzeum?

Znam rzuty tego budynku, jego stan przed remontem i tektonikę, która jest dosyć ciekawa. Budynek ma imponujące wielkie okno w drugim końcu niż wejście i myślę, że nie w pełni ta tektonika została wykorzystana, niestety. Projektanci nie wyciągnęli wszystkiego, pomogłoby w pełni oddać zalety budynku. Myślę, że uwarunkowania techniczne: przeciwpożarowe, które muszą być spełnione w Muzeum Sztuki też przeszkodziły w swobodzie organizacji przestrzeni. Chociaż powiem szczerze, że jak oglądam różne muzea na świecie, od Bilbao począwszy a na innych skończywszy widać dosyć dużo swobody, wiec chyba można pewne przepisy modulować, naginać do ambitnej architektury. Odnoszę wrażenie, że swoboda jest trochę stłamszona w tym obiekcie. Nie ma oddechu i potem to się potwierdza w przestrzeniach ekspozycyjnych, które dzielą przestrzeń na małe klitki. Z jednej strony rozumiem intencje, bo dzieła są wyeksponowane tak, że można się skupić na ich oglądaniu, ale jednak nie wszystkie elementy ekspozycyjne mnie przekonują. Uważam np., że Mobby Dick Bednarskiego jest ściśnięty za bardzo, niby walczy z architekturą, zgodnie z ideą rzeźby, ale chyba ta walkę przegrywa. Niektóre elementy kolekcji pozawieszane, zagęszczone na ścianach, tworzą chaos. Raz jest bardzo dużo atencji do jakiejś pracy, pusto wokół niej, a innym razem w podobnej wielkościowo przestrzeni jest "nawalone" obrazów w trzech rzędach i jeszcze nie podpisany każdy z osoba, tylko na jakiejś kartce z boku, której trzeba szukać, co bardzo utrudnia oglądanie i identyfikację. Edukacyjne oglądanie dla zrozumienia wszystkiego lub wyjaśnienia komuś np. jak przebiega ewolucja współczesnej sztuki (miałem taki przypadek z własnymi dziećmi) jest bardzo utrudnione.

Są też dobre strony. Po pierwsze muzeum zaistniało w miejscu, przy tandetnym centrum handlowym – myślę tu o baraku galerii handlowej w Manufakturze. Dzięki temu ludzie mają łatwy dostęp, mogą oglądać sztukę miedzy zakupami. Po drugie została odnowiona fabryka, nie zburzona ale adaptowana. Za mało czuje się tej fabryki w środku, ale jest tam też parę bardzo dobrych pomysłów. Świetna jest kładka wejściowa, od strony Ogrodowej. Odkryta cegła pokazuje strukturę budynku. Żal mi żeliwnych kolumn. Zostały obudowane, zrobiły się przez to nijakie. Również w klatce schodowej skośnej, drewniano-stalowej, przy której są przeszklone windy, czuje się kawałek tej przestrzeni fabrycznej. Tak więc są dobre miejsca, natomiast gdy wnikamy w przestrzeń wystawienniczą fabryka znika. Najbardziej mi żal, że koniec budynku z wielkim oknem nie jest wykorzystany do ekspozycji. Szkoda, że nie wykorzystano struktury dachu i przestrzeni strychowej. Pozostał nieużytkowy strych, odcięty stropem. Można było tę przestrzeń wykorzystać, co widać świetnie w równolegle zrealizowanym obiekcie fabrycznym również przeznaczonym na cele sztuki czyli w Pawilonie D Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Tam przestrzeń dachu zaistniała w nowym obiekcie, odtworzono więźbę dachową w stali i włączono ją w ostatni poziom antresoli. Być może w ms2 też można było coś takiego zrobić. Trzeba sobie też zdać sprawę, że uwarunkowań pewnie było dużo, np. brak wystarczającego budżetu, żeby "odjechać" z pewnymi rzeczami. Ale dach w takim budynku, z szansą wstawienia w niego fragmentów świetlików, tak jak jest w Pawilonie D, daje niezwykłe możliwości stworzenia kondygnacji np. na funkcje kawiarniane czy spektakle, akcje, performance. W wielu obiektach adoptowanych na cele kultury i sztuki przestrzeń strychową tak się wykorzystuje. Kondygnacja dachowa, która daje niezwykłe możliwości tutaj została stracona. Ale dobrze, że muzeum jest w takim miejscu i że działa dosyć aktywnie, choć trochę mi szkoda nie wykorzystanych szans tego budynku

A co sadzisz o kolekcji?

Kolekcja jest bez sensu, ponieważ nie zostały wystawione prace Łodzi Kaliskiej… Żadne! W związku z czym kolekcja jest w ogóle jest do niczego, bo jest niepełna i przez to inwalidzka. (w tym miejscu uśmiech)

A jak oceniasz dobór dzieł, które w kolekcji się znalazły, rezygnację z chronologii, wpisanie dzieł w cztery triady?

Okazuje się, że jak się temu bliżej przyjrzeć, nie mamy tu oczywistego podziału, dlatego, że tych dzieł nie da się tak jednoznacznie podzielić, np. że tu jest ciało a tam coś innego, bo ciało czasem było używane do manifestacji politycznych a nawet konceptualnych. A jak się mówi o formie a tam nie ma ciała, to się traci dzieła, które były nastawione na formę czyli konceptualno-intelektualny przekaz, ale używały ciała. Klucz np. sztuki związanej z polityką też jest bardzo szeroki i konceptualizm - czyli sztuka dla sztuki czy medializm nie bardzo się tu mieści, ale myślę, że stosunek sztuki do polityki czy uwikłania w coś (lub nie), co jest blisko polityki, albo ma jakiś z nią styk, albo się nią kończy, albo ona ma wpływ na sztukę, jest niezwykle trudny do określenia. Na przykład polski konceptualizm miał taką cechę, że istniał dlatego, że się nie angażował politycznie. Mimo, że jako sztuka intelektualna, medialna i konceptualna był na bardzo wysokim poziomie światowym, to w sumie jak się patrzy na sytuację polityczną kraju wtedy (lata 70 i 80), był rodzajem pewnego cwaniactwa, wygody, odcięcia się od rzeczywistych problemów życia. I dlatego jak wybuchły strajki w 80 roku zdechł. Po prostu się okazał śmieszny, niepotrzebny. To jest też bardzo ciekawy styk. Nie da się chyba wszystkich takich czy podobnych zagadnień zdyscyplinować, zebrać w czytelne bloki i być może dlatego decyzja, że dzieła z kolekcji akurat tak się grupuje nie jest jednoznaczna w wielu punktach. Ja mam wątpliwości w wielu momentach, jak oglądam tak podzielone prace. Poza tym denerwuje mnie, że są prace jakiegoś artysty, np Strzemińskiego w jednym miejscu, potem idę w inny kąt i znowu spotykam prace tego artysty. Dla mnie Strzemiński to był dosyć jednowymiarowy facet, więc mimo próby wprowadzenia porządku ja odbieram to jako chaos. Ja już wolę w ogóle chaos, albo banalne chronologiczne ustawienie, które pomaga w tłumaczeniu edukacyjnym, chociaż takie rozwiązanie też nie jest kluczem, który wyjaśnia wszystko. Tu akurat jest próba niechronologicznego podziału. Tak to jest, jak się ma dużo, to nie wiadomo jak to pokazać. Myśle, że można było pokazać więcej, lepiej to opisać.

Co sądzisz o doborze artystów w tej ekspozycji stałej?

Dobór jest taki, jaki jest. Wszyscy ważniejsi tam są, oprócz Łodzi Kaliskiej

Nie ma Fijałkowskiego.

Nie ma Fijałkowskiego. No to co? To trudno i przykro. Ale tam nie ma jeszcze paru innych.

Kogo byś tam jeszcze zaprezentował?

Ja nie wiem do końca co jest w kolekcji, chyba nikt tego dokładnie nie wie. Tak jak mówiłem wszystkie najważniejsze nazwiska są, ale nie wiem czy akurat najciekawsze prace tych artystów zostały pokazane. Nie wiem co muzeum ma jeszcze z prac Aliny Szapocznikow, ale np.portret wielokrotny jest fajny. Nie wiem czy muzeum ma jeszcze portret jej syna, taka rzeźba leżącego młodzieńca, bardzo piękna. Nie ma jej na ekspozycji. Musiałbym dokładnie przeanalizować kolekcję, żeby się wypowiedzieć, zresztą to są wybory zawsze bardzo subiektywne.

Jakie konsekwencje może mieć obecny sposób prezentacji dzieł w ms2?

Przede wszystkim, skoro nie ma prac Łodzi Kaliskiej, to może mieć konsekwencje tragiczne. Gdy społeczeństwo się zorientuje, że nie ma, to nastąpi bunt i (nie daj Boże), a ten bunt może doprowadzić doprowadzić do rewolucji, w najlepszym razie zamieszek.

A oprócz sytuacji z Łodzią Kaliską, która na pewno już wkrótce wywoła rewolucję, jakie mogą być konsekwencję takiej innowacyjnej metody prezentacji dzieł?

Nie wiem. Powiem szczerze, że ja oglądam sztukę w ogóle inaczej, od kuchni. Pracując w niej podpatruję czy dociekam rzeczywistej decyzji powstawania dzieła. Czasami widzę jakiś niezwykły błysk inteligencji a czasami rodzenie knota, który ma być uratowany wszelkimi gestami a i tak nic z tego nie wychodzi. Są dzieła które mają i lekkość i geniusz i otwarcie, a są takie, które są wymęczone, „wygrdulone” i nic z nich nie wynika. Nie chce tu cytować nazwisk, żeby się nie narazić historykom sztuki i żyjącym jeszcze może artystom, dla mnie układ prezentacji nie ma żadnego znaczenia. Ja i tak znam szerzej niż pozwoliła na to ekspozycja twórczość wszystkich, którzy tam są wystawieni. Mam swoje zdanie na ten temat i nie jest w stanie tego zdania taka czy inna ekspozycja zmienić czy cos mi wyjaśnić. Bo co mi z tego, że kurator albo dyrektor muzeum ustawi jakieś dzieła daleko albo blisko siebie, albo w takim czy innym kontekście. Nie jest mi potrzebna żadna pomoc w odczytywaniu sztuki - lepsza czy gorsza. Po prostu wchodzę i patrzę - to wisi, to wisi, to fajnie, że wisi, a tamto w ogóle nie rozumiem po co wisi, bo powinno się dawno to znaleźć w śmieciach i nie denerwować ludzi. Więc, dla mnie ten układ nie ma żadnego znaczenia. Ale układ ekspozycji jest istotny dla ludzi, którzy dopiero poznają sztukę współczesną, ich trzeba prowadzić. Metoda „problemowa” a nie chronologiczna jest dobra, bo nowocześniejsza. Najlepiej zrobił to Leszek Brogowski w książce „Sztuka w obliczu przemian”. Muzeum Sztuki w swojej ekspozycji pełni głównie funkcję edukacyjną i dydaktyczną. Może zdziałać wiele dobrego dla kolejnych pokoleń, albo zmarnować tę szansę. To ogromna odpowiedzialność, w której jest mało miejsca na subiektywizm i kreację, za to wiele dla pokory. Tak czy owak bardzo się cieszę, że ms2 powstało i działa. I będę dumny jako Łodzianin i artysta, gdy będzie odnosiło kolejne sukcesy.