nasza galeria
artysci
sztuka w Lodzi
architektura
linki
kontakt


pagerank


PARTNERZY

archiwum

Wyszukaj z Google

 

powrót

Aurelia Mandziuk oprowadza po wystawie INNER FOCUS.

Patio Centrum Sztuki

Do 10 października w Galerii Nowa Przestrzeń (Rewolucji 1905r. 52) można oglądać wystawę „Inner Focus”, będącą prezentacją fragmentu kolekcji poznańskiego Muzeum Sztuki Najnowszej – MONA Inner Spaces, prezentującą fotografie, video i obiekty 23 artystów. Prezentacja jest wystawą towarzyszącą Fokus Łódź Biennale 2010, które odbywa się w tym samym czasie, co Mediations Biennale 2010 w Poznaniu. Przygotowały ją dwie kuratorki: Anna Tyczyńska, która pracowała już wcześniej z tą kolekcją oraz Aurelia Mandziuk, która po raz kolejny zaangażowała się we współpracę ze środowiskiem poznańskim. Przypomnieć należy wystawę „Polska Sztuka Wideo – Come Into My World” zorganizowaną wspólnie w 2006 roku przez poznańskie If Museum InnerSpaces oraz Patio Centrum Sztuki, a także projekt „The CamouFLASH” z 2007, którego trzecia odsłona miała miejsce podczas pierwszej edycji Mediations Biennale w 2008. Wystawa trwa do 10 października, można ją oglądać od wtorku do piątku od 10.00 – 16.00.

Tytuł wystawy – „Inner Focus” nasunął się naturalnie, ponieważ miała być ona mostem, i jest nim, pomiędzy Mediations Biennale i Fokus Biennale, a kolekcja nazywa się Inner Spaces. Połączenie Inner z Fokusem sugeruje pewne zależności, które zachodzą między Biennale, łódzkim i poznańskim, i kolekcją. Inner Fokus, czyli wewnętrzne skupienie, wewnętrzne zbliżenie, które jest czymś elementarnym w pracy każdego artysty. Można też ten tytuł odbierać jako prace intymne, własne. Takie prace, które ilustrują wewnętrzne skupienie artysty przy pracy. Starałyśmy się wybrać realizacje bardzo osobiste, ale drugim kryterium było lekkie przymrużenie oka. Chodziło nam o to, by poruszając sprawy ważne artysta nie rezygnował z dowcipu i pewnej lekkości.

Chciałyśmy, żeby w pierwszej sali, do której wchodzi się zaraz po wejściu, były najbardziej refleksyjne realizacje. A w dalszych, żebyśmy przechodzili do tych, które trochę „mrugają do nas oczkiem”. Starałyśmy się jednak, by prace o podobnym charakterze nie pojawiły się w jednej sali, ale też dobierając je myślałyśmy o przestrzeni, w której się znajdą. W pierwszej z nich zatem mamy prace bardziej refleksyjne, dalej, w trzech salach, mamy indywidualne prezentacje artystów z pracami video lub fotografiami, potem dużą salę z różnymi pracami z lekkim przymrużeniem oka i kolejną salę, w której jest niewielka prezentacja i jeden duży obiekt. Wymagał on osobnego pomieszczenia ze względu na zaciemnienie, a w tą przestrzeń wpisuje się doskonale swoją formą.

W pierwszej sali uwagę przykuwa obiekt, który jest monumentalny i nieco groźny, w którym artysta wykorzystuje prawa fizyki konstruując go tak, że ta wirująca gitara wydaje „kosmiczny” dźwięk nie określony, nie przemyślany, nie wywołany przez dotyk człowieka, ale przypadkowy, wywołany bliskością wirującego głośnika. Ta praca także od nas, organizatorów, wymaga specjalnego wysiłku, ponieważ codziennie musimy ładować jej akumulator. Jednak obok tej pracy bardzo lubię ten niesłychanie prosty, niemal edukacyjny found footage Volkera Schreinera o tytule „Licznik”, złożony z fragmentów filmów zawierających liczby. Film zaczyna się od liczby 266, kończy na 0. Szybkość zmieniających się liczb, powoduje, że licznik cały czas bije.

Chcę zwrócić uwagę na perfekcyjnie wykonane fotografie Magnusa Bjerka, na których przez obiektyw ogląda on świat zewnętrzny z wnętrza różnych przyczep ustawianych w plenerze. Kadruje świat widoczny w otwartym boku przyczepy, który się powtarza, odbijając się w błyszczących ścianach. To ciekawy dialog z możliwościami fotografii i jej zdolnością do rejestracji rzeczywistości i z rzeczywistością w ogóle, a także z tym co zewnętrzne i wewnętrzne. Ja najbardziej lubię starsze prace artysty, na których we wnętrzu, zamkniętym pomieszczeniu, w tym wycinku rzeczywistości, znajduje się postać człowieka lub zwierzęcia. Wydaje mi się to bardzo refleksyjne.

Masha Godowannaya pokazuje kilka filmów, choć chciałyśmy tylko jeden film o tańczącej dziewczynce. Wszystkie one są opisane. Dzięki temu jest to takie małe kino przygotowane przez artystkę. Dodam, że mamy film Tima Ulricha, w prawdzie nie ten, który chciałyśmy, ale jest to jeden z jego performance’ów dokamerowych, ale pewną intymność i relacje między ludźmi bardzo pięknie pokazuje.

Proste działanie Hye Rim Lee, animacja 3D z wirującymi penisami zawiera w sobie dużo żartu, bo pojawiają się tu także króliczki i inne infantylne zabaweczki. W pewnym momencie wyskakuje także smok i lalka o nienagannej figurze, podobna nieco do postaci z bajek, może trochę do lalki Barbie. Prościuteńka animacja, bardzo atrakcyjna i efektowna, a z drugiej strony podchodząca z przymrużeniem oka do rzeczy z pogranicza erotyki, rzeczywistości, a także azjatyckiej tradycji, na co wskazuje smok.

Do następnej przestrzeni wprowadza nas praca Nobuki Yamamoto, wędrujące świnki, którymi wyklejone jest wejście, tak, że trójwymiarowe świnki zrobione z gazet tworzą swoistą ramę. Tuż obok na stoliku umieścił świnki zrobione z bakłażanów. W tej sali banery Jacka Staniszewskiego to taki mocny akcent. Prezentowane były w Japonii, stąd pojawiają się na nich napisy japońskie, ale są także po angielsku i po polsku, co podkreśla globalność tej sytuacji, która znajduje się na banerze. Jest w tym pewien dowcip, pewien żart, ale dotyczy to poważnych spraw, wszystkiego, co dotyczy współczesnego życia. Widzimy podpisy: „Dzikie życie spala nas”, „Dzikie życie śmieje się z nas”. Banery te można uznać za swoisty found footage, znajdują się na nich sceny z filmów, z reklam, ale także z dokumentów. Autor wykorzystał istniejące już gdzieś i kojarzące się schematy, zestawił odpowiednio i poprzez tytuł zwrócił uwagę na pewne rzeczy. Jeszcze technika, w której są wykonane: baner, czyli reklama – reklama dzikiego życia – wszystko to zmusza do refleksji.

Również mocną pracą jest to zdjęcie starej kobiety, która chce utrzymać swą młodość poprzez mocny makijaż. Sportretowana poprzez swoich prawników sprzeciwiła się eksponowaniu pracy, która w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach została zniszczona. Artysta jednak wykorzystał to zniszczenie i pospinał je agrafkami. Okazało się, że dynamika tej pracy została podkreślona, bo nie dość, że to jest stara kobieta to jeszcze zdjęcie jest z próbą uratowania tego co się da.

I praca, którą bardzo lubię, taka czysta, minimalistyczna, pozostająca trochę w kontraście i do pomieszczenia i do pozostałych prac. Dwa białe koła, na które nawija się taśma. Oparta jest na prostej zasadzie, że chaos zmienia się w statykę, w perfekcyjną, statyczną linię. Po czym ta linia znowu zamienia się w chaos, czyli taka odwracalność procesu, sinusoidalna, jak w życiu, gdzie odwracają się role, zmieniają się sytuacje. Ta praca może mieć mnóstwo odniesień. Ten artysta, kiedy miał trzydzieści lat miał pierwszą retrospektywną wystawę, co świadczy o jego mocy.

Richard T. Walker zrobił reenactment performance, który już wcześniej pokazywał i tu widzimy obiekty po tym performance. Było on oparty na zasadach fizyki, artysta zrobił ten performance podczas otwarcia. Są to dwa baniaki, które palą papierosa. Baniaki były pełne wody. Z chwilą, kiedy artysta wkładał tutaj papierosa, papieros się spalał, dym kłębił się w baniaczkach, wypychał wodę, która wylewała się tutaj do naczynka. Tak zostały spalone trzy papieroski. Padło tu pytanie: dlaczego dwa baniaczki. Richard odpowiadał, że to są takie dwa płuca, a ja zapytałam czy widział ktoś palacza, który sam chce palić papierosa. Niemniej jednak robi to wrażenie, zwłaszcza jeśli ktoś chce rzucić palenie.

Blue Noses to jest grupa z Rosji, której pokazujemy zdjęcia z zanotowanym performance bez udziału ludzi. Podoba mi się, że używając groteski podejmują takie sprawy jak terroryzm, wojna. Ośmieszają to robiąc wielkie tekturowe pistolety, przebierając się za postacie, które wyglądają tak, jak powinien wyglądać terrorysta, wykorzystują stereotypy: broda, turban, pistolety, a zamiast pustyni jest śnieg, żołnierze to bałwany. W tych zdjęciach istotą nie jest fotografia, jak u Magnusa, tylko dokument.

To jest jeden z portretów Marie Jo Lafontaine, bardzo piękny zresztą. Ona robi takie proste portrety, ale moim zdaniem, bardzo wyraziste, takie statyczne, centralna kompozycja i przez dobór kolorów, światło wyciąga jakieś emocje. Ma się wrażenie, że się jest blisko osoby portretowanej, nawet za blisko, może przez nadnaturalną wielkość tych portretów jest w nich duża siła.
No i w ostatniej sali Andrzej Fasiecki ze swoim akceleratorem, czyli dość ciekawą, bardzo spektakularną pracą, która zaburza trochę percepcję, kiedy podejdzie się za blisko. Ta praca angażuje także przestrzeń.

Wystawa trwa do 10 października, można ją oglądać od wtorku do piątku od 10.00 – 16.00, ale nie przez cały czas, dlatego prosimy o uprzedzanie telefoniczne wizyty pod nr 42 631 50 38. Galeria jest w niewielkim oddaleniu od Patio i potrzebujemy tej chwili na przejście do innego budynku i przygotowanie sal do zwiedzania.